Lubię kiedy w filmie pojawiają się najazdy z góry, z lotu ptaka. Kiedy jestem w kinie to czuję się trochę tak, jakbym też leciała. Mocy doznaniu dodaje odpowiednio dobrana muzyka i już czujesz tę adrenalinę!
Lubię filmy o szybkich zwrotach akcji, połączone z jazdą, pędem, gnaniem. Sama uwielbiam jazdę: samochodową, rowerową, konną.. to pewnie tłumaczy, że chcę jej też w filmach. Jazda daje wolność, swobodę i poczucie kontroli. Myślę kiedyś sprawdzić, jakie doznania daje jazda na motorze... ;-)
Byłam wczoraj na "Robin Hoodzie" - polecam. Oglądało się go bardzo dobrze, bez nudy, pomimo tych bitych dwóch godzin seansu. Mało w tej wersji filmu, Robina z poprzednich ekranizacji i serialowych odcinków, ale dobrze. Można było liznąć trochę historii i nacieszyć oczy krajobrazami angielskiej przyrody - właśnie z lotu ptaka! :-) Russel świetnie wpasował się w swoją rolę, dobrze wymachiwał mieczem, celnie strzelał z łuku i mocno kochał Marion (Cate Blanchett). ;-D Było wszystko na czym opiera się amerykańskie kino: odwaga, bohaterstwo, upór, miłość, zazdrość, władza, męstwo, zdrada, patriotyzm i walka. Moi zdaniem - udana ekranizacja!
Pewnie go jeszcze obejrzę - podobnie, jak Avatara, Gladiatora, Ostatniego Mohikanina, Braveheart i Władcę Pierścieni.